środa, 8 maja 2013

Rozdział 1 - część 1


Spełnione marzenie Bellatrix

Rozległo się głośne pukanie do wielkich,  dębowych drzwi.
– Proszę wejść! – zawołał wysoki, zimny męski głos.
Drzwi powoli się otworzyły, stanęła w nich piękna kobieta, ubrana byłą w długą czarna sukienkę z dużym dekoltem, na szyi miała srebrny wisior. Grube czarne włosy sięgały jej aż do pasa, z nad ciężkich  patrzyła na Czarnego Pana swoimi, czarnymi oczami.
– W jakiej sprawie tu przyszłaś? – zapytał bezbarwnym tonem Voldemort, człowiek o białej skórze, nozdrzami węża zamiast nosa, czerwonymi, szparkowatymi oczami jak u kota i głową pozbawioną włosów.
 E… Chciałabym zapytać czy mogę zabić Rudolfa? – zapytała po chwili wahania.
– Masz na myśli swojego męża? – Voldemort zapytał ze zdziwieniem.
– Tak panie.
– To wierny śmierciożerca ale skoro ci na tym zależy to możesz go zabić. – powiedział Czarny Pan i usiadł w wielkim, skórzanym fotelu naprzeciwko rozpalonego kominka, który był jedynym źródłem światła w jego pokoju.
– Zastanawia mnie Bello czym Rudolf sobie zasłużył na taki los i czemu pytasz mnie o zgodę. – spytał z zaciekawieniem, w międzyczasie do pokoju wpełzł jego wąż, Nagini.
– Panie… Sam przed chwilą powiedziałeś, że Rudolf był, jest wiernym śmierciożercą – powiedziała nie patrząc na Voldemorta.
– W sumie to masz rację ale nie powiedziałaś mi jeszcze czemu chcesz to zrobić.
Bellatrix zaczerwieniła się, spojrzała na Czarnego Pana i powiedziała:
- Nie chcę mieć za męża kogoś z kim mnie nic nie łączy, nawet ze sobą nie rozmawiamy. Wyszłam za niego tylko dlatego, że moja rodzina tego chciała, nie zależało mi na tym a on przynajmniej ma czystą krew więc się zgodziłam. Teraz wiem, że to było głupie posunięcie, wpakowałam się w pusty związek, bez żadnych relacji, bez niczego wartościowego… przepraszam panie, nie potrzebnie ci to mówię, na pewno cię to nie obchodzi.
– Nie Bello, obchodzi mnie to, jesteś najwierniejszą i najbardziej oddaną mi osobą jaką w życiu spotkałem, chcę abyś dobrze się czuła. Skoro Rudolf ci przeszkadza możesz go spokojnie wyeliminować. – mówiąc to Voldemort wstał i podszedł do Bellatrix tak, że stali naprzeciwko siebie oddaleni zaledwie o kilkanaście centymetrów.
– A teraz idź już, zrób to co chciałaś, kiedy już skończysz wróć do mnie. – Voldemort powiedział to miłym, spokojnym głosem, jakiego Bella jeszcze nigdy nie słyszała, przeszedł ją dreszcz, sama nie wiedziała czy to z powodu tego głosu czy z samej bliskości jej ukochanego Czarnego Pana. Spojrzła na niego i posłusznie odeszła.



*  *  *
Bellatrix stała przed drzwiami prowadzącymi do pokoju Rudolfa. Od pewnego czasu mieszkali w domu jej siostry Narcyzy, postanowiła się przenieść odkąd Voldemort zrobił sobie tu siedzibę.  Otworzyła drzwi i zobaczyła Rudolfa siedzącego przy biurku, pisał jakiś list. Bellatrix chwilę zastanawiała się jak powinna wyglądać jego śmierć, czy zasłużył sobie na serię tortur, czy powinna go   zabić szybko i bezboleśnie. Z rozmyśleń wyrwał ją Rudolf gdy ją zauważył i powiedział:
- Witaj Bello, po co przyszłaś? Śpieszę się i wolałbym, żebyśmy załatwili to szybko.
– Masz rację, tak będzie najlepiej. – odpowiedziała bezbarwnym tonem i szybko wyciągnęła różdżkę, wycelowała w osłupiałego Rudolfa następnie krzyknęła:
- Avada Kedavra!
Strumień zielonego światła ugodził jej męża prosto w pierś poczym osunął się bezwładnie z krzesła. Bellatrix spojrzała przelotnie na jego twarz i wyszła z pokoju.



Ciąg Dalszy Nastąpi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz